czwartek, 29 grudnia 2011

Przygotowania do Sylwestra

Postanowiłam, że zmienię trochę profil mojego blogu. Już nie tylko same przepisy, ale także będę prezentować tu filmy. Takie, które zwykły kinomaniak nie obejrzy. Najczęściej będzie to kino hiszpańskie, rzadziej niemieckie, może czasami angielskie. Taka mała zmiana, żeby urozmaicić. Jednak oczywiście podstawą będą przepisy, żeby ciągle pokazywać, że wege znaczy smacznie. :)

Dzisiaj na pierwszy rzut pójdą filmy, które zamierzam obejrzeć podczas mojego sylwestrowego maratonu. Bo ja zostaję w domu, spędzę ten wieczór w piżamie, w łóżku i przy świetnych filmach. Może dla niektórych to  byłby szalenie nudny sposób spędzenia podobno tego wyjątkowego wieczoru, ale nie dla mnie.

Tak, więc prezentuję...
Na pierwszy rzut pójdzie niemiecki film z 2010 r. "Die kommenden tage" z Danielem Bruhlem. Film opowiada o współczesnej niemieckiej rodzinie. Laura musi zadecydować czy chce mieć dziecko czy żyć. Cecilia po miłosnym rozczarowaniu wstępuje w szeregi organizacji terorystycznej...i tyle powinno wystarczyć. :) Zdjęcia są z niemieckiej strony cinefacts.de :)




Kolejnym filmem jest Un poco de chocolate. Film już kiedyś widziałam, ale mój hiszpański nie jest aż tak rewelacyjny, żeby wszystko rozumieć za pierwszym razem, dlatego postanowiłam obejrzeć go jeszcze raz. Film jest trudno dostępny w Polsce, niestety... Jest to kinowa adaptacja powieści Unai Elorriaga "Pociąg do SP" i jest przede wszystkim słodkim obrazem ostatniego etapu życia. Lucas wychodzi ze szpitala, towarzyszy mu siostra Maria. Razem spacerują po Bilbao wspominając swoje życie. Wracają do swojego mieszkania, w którym spotykają obcego, Marcosa (Daniel Bruhl), ulicznego grajka pochodzącego z Niemiec. Po krótkiej wymianie zdań, uznają go za sympatycznego i pozwalają pozostać w swoim domu. Marcos opiekuje się Lucasem, spaceruje z nim i poznaje historię jego życia. W między czasie poznaje pewną malarkę.  Zdjęcia z jakiejś hiszpańskiej strony o filmach...coś pelicusa.es :)




Ostatnim filmem, który zamierzam obejrzeć jest...no właśnie jeszcze nie wiem. :) To będzie moje przygotowanie sylwestrowe na jutro. :)

Święta, Święta i po...


Święta, Święta i już po...na szczęście czy może nie? Jak zwykle wiele pracy na dwa dni. Trochę mnie to irytuje, bo w końcu po co tyle sprzątać, przecież robi się to systematycznie. Tu od razu pada riposta mamy...ale gruntownie tylko dwa razy do roku. A ja ciągle twierdzę, że jeśli pajęczyna nie spowija mi krzesła, a okruchów nie czuć pod nogami, to jest czysto.

Dzisiaj bez przepisu, tylko zdjęcie choinki. Beze mnie, oczywiście. Jakoś mnie nie bawi robienie sobie świątecznych zdjęć z choinką w tle. Mam awersję do tego, a patrząc na różne portale społecznościowe, ostatnio jest na takie zdjęcia sezon.

Plan zajęć na Święta...1. Spanie. 2. Spanie. 3. Czytanie. 4. Spotkania z rodziną. 5. Jedzenie.
A u was? Też podobnie? Pod choinkę czy jak tam kto woli od Gwiazdora albo Mikołaja dostałam świetna książkę Jacka Hugo-Badera "Dzienniki kołymski". Przeczytana w pierwszy dzień Świąt. Gorąco polecam.

Tak właśnie patrzę na ten post i jest trochę bezsensu. Powinien być z przepisem, ale motyla noga ;) kto ma po Świętach ochotę na jedzenie, gotowanie itp.? No, na pewno nie ja! :) Więc jaki sens jest tego postu? Żaden, ale czy zawsze musimy robić coś co ma sens?

P. S. Dobra, przyznam się chciałam wspomnieć o książce...jest naprawdę cudna! :)

niedziela, 11 grudnia 2011

Owsiano-kakaowe pyszności


Dzisiaj placki owsiano-kakaowe. Pierwsze zdjęcie przedstawia te placki smażone na tłuszczu, drugie na suchej patelni.

Skadniki:
3 łyżki mąki
2 łyżki kakao
3 łyżki płatków owsianych
1 łyżka oleju
Wszystko razem wymieszać i piec.
Jako dodatek dałam serek homogenizowany jerzynowy zmiksowany z wiśniami z kompotu. :)

Muszę zdecydowanie stwierdzić, że te placki to dla mnie czysta ambrozja. :) Na pewno też będę robiła je częściej. :)
Miłej niedzieli, wracam dalej do pisania pracy magisterskiej, która póki co idzie mi dość opornie. Brak weny to mój główny problem.

środa, 7 grudnia 2011

Sałatka pekińsko-meksykańska


No to miałam długą przerwę w pisaniu. Oczywistością jest, że jadłam, ale to nie były rzeczy godne uwagi, a tym bardziej godne zamieszczania ich tutaj. Wszystko już tu było lub były to zupy, które każdy potrafi ugotować. Po prostu to był miesiąc bez kuchennych rewelacji.

Dzisiaj naszła mnie ochota na sałatkę jarzynową, ale że ziemniaków nie było, jajek i ogórków kiszonych też nie, to wymyśliłam to, co widzicie na zdjęciach. :) Nazwałam to sałatka pekińsko-meksykańsko, w końcu żyjemy w świecie bez granic. Skład jest prościutki jak budowa cepa. Kapusta pekińska, puszka mieszanki meksykańskiej, majonez, musztarda, pieprz, bazylia. :) Kapustę kroimy, mieszamy z pozostałymi składnikami i zajadamy.

Do sałatki jeszcze kromka chleba (albo dwie) z pasztetem sojowym i oliwkami i nieczego więcej do szczęścia nie potrzebuję.

Zrobiłąm się przez ostatni miesiąc strasznie leniwa, tzn. energooszczędna. Zawsze taka byłam, ale teraz to już przechodzi wszelkie pojęcie. Nie mam ochoty wychodzić nigdzie ze znajomymi, bo najlepiej jest mi w domu z kubkiem herbaty, książką czy filmem. Moze to brak słońca?
Poza tym strasznie mnie wkurza, ze nie ma śniegu...o przepraszam...właśnie zaczyna padać. Tak właśnie zakrzykuje mi współlokatorka...let it snow, let it snow!

środa, 2 listopada 2011

Zupa-krem z dynii


Danie z cyklu banał, jednak pyszny banał. Zupę-krem z dyni robiłam pierwszy raz. W ogóle po raz pierwszy jadłam jakąkolwiek zupę-krem.

Zupa-krem z dyni:
1 mała dynia
3 ząbki czosnku
1 cebula
woda
przyprawy (sól, pieprz, tymianek, papryka ostra i słodka)

Cebule i czosnek pokroić i podsmażyć. Obrać i pokroić dynię. Wrzucić do garnka, dodać usmażoną cebule i czosnek. Przyprawić. Ugotować, następnie zmiksować. Tyle... :) Podawać z grzankami. Ja swoje zrobiłam na patelni, bo w Toruniu nie posiadam tostera.
Smacznego!

A teraz pędzę do Lidla po białą czekoladę z płatkami, którą przyuważyłam na jednym ze śniadaniowych blogów. :)

Musli cd i podwieczorek


Jeszcze kilka takich postów i ten blog zamieni się w blog śniadaniowy. Dzisiaj zdjęcie z piątku, kiedy to rano zabrakło mi mleka. Dokładnie był tylko jeden mały chlust i nic poza. Musiałam coś wykombinować i dodałam do resztek mleka wiśniowy kompot. :) Słodycz była zabójcza. ;)
Dodatkowo do musli wrzuciłam wiśnie z owego kompotu i aż chciało mi się dodać sos czekoladowy, ale stwierdziłam, że to już byłoby tzw. przegięcie.

Poniżej prezentuje podwieczorek z czwartku. Sezonowe, polskie owoce plus herbata z hibiskusa, a tym wszystkim delektowałam się czytając "Zniewolony umysł".

Przez weekend byłam w domu, bez aparatu, więc zdjęć nie mogłam zrobić. Gotowałam zupę-krem z dyni. Zdjęcie i przepis dodam jeszcze dzisiaj wieczorem, ponieważ resztki na obiad przywiozłam do Torunia. Robiłam też sałatkę jarzynową, leczo, piekłam ciasto tzw. pleśniaka. Jednak nie mam żadnych zdjęć. :/

niedziela, 23 października 2011

Przypadkowa modyfikacja


Dlaczego tytuł posta brzmi: przypadkowa modyfikacja? Hmn...odpowiedź jest banalna...przez moje zapominalstwo.

W planie było zrobienie kotletów z płatków owsianych, takich jak kiedyś już tu zamieszczałam. Jednak oczywiście nie miałam ani grama bułki tartej, ani szczypioru, ani jajka. Dlatego musiałam modyfikować przepis.

Zamiast szczypioru pojawiła się natka pietruszki. Zamiast bułki tartej kaszka kukurydziana. Jajka nie dałam, masa była na tyle kleista, ze kotlety się nie rozwalały. :) Podałam z buraczkami i kaszą gryczaną.

Właśnie do mnie trafiło, że to naprawdę już jesienny obiad. Przyszła jesień mili państwo... :/

W środę zamierzam się wziąć za bary z dynią. Zobaczymy co z tego wyjdzie. A tymczasem miłej niedzieli.

sobota, 22 października 2011

Tort naleśnikowy


Dzisiaj przedstawiam kolejną już na tym blogu wersję tortu naleśnikowego. Tort z musem jabłkowym zrobionym przez mamę z papierówek wraz z czekoladowym sosem i mandarynkami. Do ciasta naleśnikowego dodałam płatki owsiane, dzięki temu nie dałam dużo mąki, Płatki zagęściły ciasto elegancko. :)

Obiad na słodko, bo trzeba osłodzić sobie chorobę. Przypałętało się coś do mnie i nie chce odejść. Cholerka. Rada dla wszystkich...nie zadawać się z chorymi i ciepło się ubierać. ;]

czwartek, 20 października 2011

Śniadaniowo

Musli z kiwi i mango i waniliowym mlekiem sojowym

Musli żurawinowe z bananem, wiórkami kokosowymi i waniliowym mlekiem sojowym
Znowu przerwa w postowaniu, jednak to nie znaczy, że wyschłam na wiór, nic nie jem i wyglądam jak kościotrup. Po prostu nie mam za bardzo czasu na delektowanie się jedzeniem i spędzanie nad nim więcej niż 30 minut. Poza tym jem głównie zupy, więc bez większych urozmaiceń i super-mega, smerfastycznych dań. :) 

Dzisiaj przedstawiam przykłady dań :) śniadaniowych...musli z na dwa sposoby. W opisach przeczytacie co z czym i jak. :) 

czwartek, 6 października 2011

Kiwi i kokos: połączenie idealne


Kokos i kiwi, czyli ostatnimi czasy najlepsze połączenie smaków jak dla mnie. Do tego można jeszcze w ostateczności dodać banana albo płatki, może jakieś waniliowe mleko sojowe... jednak podstawa to kiwi i kokos! :) Jem takie połączenie na śniadanie i podwieczorek.
I dzisiaj ode mnie tyle. Dodam jeszcze tylko, że powrót do Torunia jest cudowny, rewelacyjny itd., itp.

piątek, 30 września 2011

"Życie czasami bywa znośne"


Tytuł to jedna z najlepszych wypowiedzi ubóstwianej przeze mnie poetki...to tak jakby ktos nie wiedział, w co wątpię.
Obraz za oknem świetny do przemyślenia...przedostatnia noc w domu. W niedzielę wracam do Torunia. Siedzę przy kubku zielonej herbaty z owocem pomarańczy, w głośnikach leci Warpaint i tylko żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia godzinę szybciej, bo niebo miało jeszcze więcej kolorów. :)
Co chwilę słyszę głos mamy, która zagaduje mnie o tym i o tamtym. Rozmowa, muzyka, lista rzeczy do spakowania. Zostawiam szczoteczkę do zębów i mówię do mamy, że dopóki będę miała ją tu w domu, to będę mogła wrócić...na co słyszę...spokojnie...zaraz gdzieś się ją schowa. Śmiejemy się.
Takie chwile uwielbiam, kiedy kompletnie niczym nie muszę się przejmować Cały świat obchodzi mnie tyle, ile zeszłoroczny deszcz.
Jednak jako najlepszy materiał na pracoholika muszę po chwili zastanowienia stwierdzić, że takie momenty są super, ale tylko jak nie są za często. ;)
Czasami życie naprawdę bywa znośne.

środa, 28 września 2011

Pesto z pestkami dyni


Pierwszy raz robiłam sama pesto, co jednak nie znaczy, że nigdy go nie jadłam. Moja koleżanka ze studiów lubuje się w pesto i na każdej imprezie organizowanej przez nią jest to danie. Jej wersja jest bardzo, bardzo zielona. Moja wersja zawiera pestki dyni oraz suszone pomidory i do zieloności jej daleko.

Pesto z pestkami dyni:
100 ml wody
3 łyżki oliwy
pestki dyni
suszone pomidory
tymianek
kmin rzymski
czosnek
sól
pieprz
suszona natka pietruszki (z lenistwa, bo do ogródka daleko :))

Wszystko wsypujemy do miski i traktujemy blenderem. Następnie wlewamy do rondelka i zagotowujemy.
Podajemy z makaronem. U mnie spaghetti, bo trzeba w końcu zużyć paczkę zalegającą w szafce dobre 2 miesiące. :)

poniedziałek, 26 września 2011

Babciny sposób na coś dobrego


Danie z cyklu "wspomnienie dzieciństwa". Moja babcia robiła je bardzo często, bo nie wymagało wielu nakładów. Wystarczą ziemniaki, biała kapusta, twaróg.
Moja mama twierdzi, że to danie babcia serwowała im, kiedy nie było niczego w domu innego. Babcia była rocznikiem 1912, pochodziła z zubożałej szlachty. Jej ojciec był wójtem, ale w trakcie wojny każdy jest równy, więc wtedy przeżyła wiele nieciekawych rzeczy.
Pomyśleć, że przygotowałyśmy te danie z mamą, bo chciałyśmy, a nie musiałyśmy...wiecie co, lubię czasy, w których żyję...
Dość smętów, wracam do przepisu.

Kluski ziemniaczane z białą kapustą i twarogiem:
starte ziemniaki
biała kapusta
twaróg
cebula
jajko
mąka
olej
przyprawy

Przygotujemy kluski ziemniaczane, gotujemy kapustę, rozdziabdziamy twaróg, podsmażamy cebulkę. Wszystko razem łączymy. Dajemy odpocząć kilka minut i wkładamy do naczynia żaroodpornego. Wstawiamy do kuchenki i podgrzewamy. Następnie już tylko wsuwamy. :) Dla niektórych może być to dziwne połączenie twarogu i kapusty, ale gwarantuję interesujące doznania smakowe. ;)

niedziela, 25 września 2011

Gołąbki z ziemniaczanym farszem


Polska złota jesień i w taką pogodę moja mama postanowiła zrobić gołąbki. Tak, więc skorzystałam z przygotowanych liści i zrobiłam wegetariańską wersję gołąbków.
Tak propos zastanawiał się ktoś dlaczego te danie się tak nazywa?

Gołąbki z ziemniaczanym farszem:
sparzone liście białej kapusty
starte ziemniaki
cebula
mąka
jajko
sól, pieprz, słodka papryka, bazylia

Ziemniaki, przyprawy, jajko i startą cebulę połączyć. Odsączyć i dodać mąkę, w razie gdyby dalej było za rzadkie. Farsz nakładać do liści i zwijać. Gotować w garnku. Podawać z podsmażoną cebulką lub ukwaszoną śmietaną.
Smacznego! :)

czwartek, 22 września 2011

Smażone kapelusze


Wróóóóóóóóóóóóóóóóóóciłaaaaaaaaaam! :)
Jak pisałam chwilę temu, wrzesień to dla mnie ciężki okres, bardzo pracowity, zakręcony, nieprzewidywalny. Jednak wracam już do formy, zaczynam gotowa, jeść i w ogóle jest super.

Dzisiaj smażone kapelusze, czyli pieczarki w jajku i bułce tarte. Prościzna, ale także pyszota. Danie z serii najrpsotszych i szybkich. Nie będę podawać przepisu, bo szkoda czasu. Jak widać na załączonym obrazku zjadłam z konserwową papryką, patisonem i ogórkami. :)

Wracam do filmu "Last night". Już trzeci raz go oglądam i ciągle uważam go za wspaniały. Spokojny, niby nic się nie dzieje, a przepięknie obrazuje relacje i rozumienie zdrady przez mężczyznę i kobietę.

piątek, 16 września 2011

Hoy, today, heute...

Mamy wrzesień, a ja mam praktyki w szkole i dzisiaj wyjątkowo bez przepisu. Również bez zdjęcia.
Dziwne rzeczy się dzieją...

Polubiłam swoje praktyki. Bywa zabawnie, ale także nieznośnie. Młodzież w liceum bywa bystra, ale też totalnie głupia. Mam mieszane uczucia, co do jakości mojego nauczania ich. Z jednej strony wiem, że mówię im wszystko, co powinnam, a nawet czasami więcej. Staram się opowiadać ciekawostki, żeby to wszystko było interesujące. Jednak z drugiej strony, brakuje mi czasem słów i wtedy wkrada się chaos. Marzę, żeby wrócić już do Torunia, żeby w końcu zaczęło się.

Martwi mnie moja waga, bo chyba nie jest normalne, że człowiek w przeciągu 2 tygodni chudnie 4 kg. Stres zrobił swoje, zatkał gardło i żołądek. Organizm mówi jednoznacznie nie jedzeniu, chociaż mózg podpowiada, że warto byłoby coś zjeść.

Jeszcze dwa tygodnie i mam nadzieję, że wrócę do normalności. Powróci chęć do jedzenia, a przede wszystkim do gotowania. I może wygląda na to, że nie znoszę swoich praktyk w szkole, jednak tak zdecydowanie nie jest. Ja po prostu chcę być tam świetna, a nie zawsze tak jest.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Kruche rogaliki ze szpinakiem i sałatka


Wraca wena, wracają chęci do gotowania. Wszystko zaczyna się znowu układać i wielkimi krokami zbliża się 4-tygodniowa praktyka w liceum. Jestem zestresowana, ale też bardzo ciekawa jak to będzie. :) Czym mnie zaskoczą i czy zagną mnie jakimś pytaniem. Pełna ekscytacja.

Dzisiaj na obiad rogaliki z ciasta francuskiego, niestety kupionego. Farsz to szpinak pokrojony i usmażony. Zawijanie farszu...komedia...po 5 nieudanych próbach skręcania rogali (bo zawsze coś mi wystawało, wylewało, nie sklejało), udało się. 6 rogal był piekny, każdy następny jeszcze bardziej idealny. :) Rogale zjadłam z sałatką typu Wsypwszystkocomaszwlodówce. :) W mojej wersji była to kukurydza ugotowana z wczorajszej kolacji, pomidor i papryka. Polane soosem musztardowym. 


poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Smak dzieciństwa


Każdy z nas ma danie, które jednoznacznie kojarzy mu się z dzieciństwem. Ja też tak mam...mimo tego że jestem jeszcze naprawdę młoda, a może bardziej wyglądam na bardzo młodą. 
Z dzieciństwem kojarzy mi się tylko i wyłącznie chleb w jajku oraz ziemniaki gotowane przez babcię na starej westfalce w łupinkach zjadane z solą.
Od tygodnia znowu jestem w domu, za bardzo nie mam czasu ani weny na wymyślne gotowanie. Żywię się tym co głównie ugotuje moja mama np. placki ziemniaczane, pierogi itp. 
Dzisiaj byłam w Toruniu. Mimo, że pół dnia mnie nie było, to spędziłam tam tylko 2 godziny. Wróciłam tak głodna, że mogłabym zjeść konia z kopytami razy dwa. W pociągu usłyszałam rozmowę starszych pań :) właśnie o chlebie w jajku...od razu przypomniała mi się babcia i tym sposobem wiedziałam co zjem jak tylko wrócę. Polecam czasami takie powroty jedzeniowe, przywołują najlepsze wspomnienia. 

P. S. Zastanawiające jest to, że starsze osoby mogą rozmawiać o czymś takim, co nie? :)

środa, 24 sierpnia 2011

Saaaaj-gonki


Sajgonki. Gdy tylko słyszę nazwę tej potrawy od razu widzę przed oczyma skecz kabaretu Ani Mru Mru "W chińskiej restauracji". :) W zeszłe wakacje jadłam po raz pierwszy sajgonki, dzisiaj postanowiłam powtórzyć tę przyjemność.

W poniedziałek wróciłam do domu, tydzień minął jak mrugnięcie powieką...szkoda. Uwielbiam Opole. Odwiedziłam także Brzeg i zakochałam się w tamtejszym zamku, który wg mnie jest miniaturową repliką Wawelu.

Dzisiaj jeszcze tylko pokażę obiad z wczoraj i letni deser, czyli lód jagodowy. 

Sos pieczarkowy z ziemniakami i surówką z kapusty pekińskiej

Wegański lód jagodowy

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Inspirowane kolorami Hiszpanii


Obiad inspirowany kolorami hiszpańskiej flagi. Czerwień to papryka, żółć to kalafior zabarwiony kurkumą. Słoneczne danie na kolejne już pochmurne dni. Wymyślone w trakcie mycia naczyń ze śniadania. 

Obiad banalny w wykonaniu, wystarczy podsmażyć cebulę, dodać paprykę i kalafior. Po kilku chwilach dodać przyprawy, tzn. paprykę słodką, ostrą, chilli oraz kurkumę. Ja zjadłam z pełnoziarnistym makaronem nitki. 

Przez najbliższy tydzień będzie cicho na blogu, ponieważ jadę na wakację! :) Zasłużony urlop od pracy w sklepie. Witaj Opole, witaj Wrocławiu! :) 

sobota, 13 sierpnia 2011

Leczo


Trzeci i ostatni dzień jedzenia leczo...starczy na jakiś czas, ponieważ zdecydowanie się przejadłam. :)
Ostatnimi czasy miałam problemy z oczami i dzisiaj w końcu odwiedziłam okulistę. Oprócz recepty na okulary, które mam na zmianę nościć z soczewkami, zakazano mi pić kawy...ponieważ ta wypłukuje magnez,  a niedobór jego powoduje, że moje lewe oko zachowuje się jak wiewiórka na leśnej potańcówce...Nie mam pojęcia jak ja sobie poradzę bez kawy...zabrano mi największą przyjemność...łezka w oku się kręci.

Tak sobie myślę czy może inka smakuje podobnie jak normalna kawa, a chyba magnezu tak nie wypłukuje, prawda?  Muszę coś wymyślić, bo dzień bez smaku kawy jest wg mnie dniem straconym.

Leczo:
4 papryki
0,5 kg pieczarek
1 cukinia
5 pomidorów
3 łyżki koncentratu pomidorowego
2 cebule
olej, woda
przyprawy (papryka ostra, słodka, chilli, sól, pieprz, sos sojowy)

Cebulę i 3 papryki pokroić. Wrzucić do garnka z olejem i poddusić. Następnie dodać wodę i pieczarki. Dodać przyprawy. Po około 30 minutach dodać pozostałą pokrojoną paprykę i cukinię. Gotować kolejne 20 minut. Następnie dodać koncentrat. Gotować jeszcze kilkanaście minut. Posmakować i w razie czego jeszcze przyprawić. Smacznego! 

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Pomidorowa z gratisem


Tak, wiem, do wszystkiego dodaję cukinię, ale co mogę zrobić, skoro ją uwielbiam i na dodatek tak dużo jej jest w tym roku. Dzisiaj, więc pomidorowa z gratisem, czyli właśnie cukinią. 

Bez przepisu, ponieważ należy wziąć standardowy przepis na pomidorową i zmodyfikikować go...czyli, około 5 minut przed dodaniem koncentratu wrzucić cukinię. Gotować jeszcze około 15-20 minut, żeby cukinia się nam rozpadła, co spowoduje, że zupa będzie gęstsza. Ja gotuję w zupie również makaron, ale jest to spowodowane czystym lenistwem. :)

piątek, 5 sierpnia 2011

Obiad i pasztet z cukinii


Obżarstwo to największy grzech, ale jak patrząc na te wszystkie świeże warzywa, nie gotować, nie jeść?! Pytam się czy to jest możliwe? Nie sądzę...
Skoro już przyznałam się, że uwielbiam jeść, to w końcu napiszę, co takiego jadłam dzisiaj na obiad. Był to makaron z pełnego ziarna, z cukinią (a jakże) i pomidorami. Sałatka to kapusta pekińska (blog I can't belive it's vegan przypomniał mi, że coś takiego istnieje) z rzodkiewką i pomidorami oraz sosem sojowym i bazylią.  


Kolacja zaś to guacamole (przepis tutajkanapka z pomidorem, nektarynka oraz kanapka z pasztetem z cukinii.

Pasztet z cukinii:
2 cukinie
2 jajka
trochę żółtego sera
1 szkl. bułki tartej
natka pietruszki
przyprawy (bazylia, kminek, tymianek, oregano, ostra papryka, pieprz, sól)
Cukinie obrać, zetrzeć i wycisnąć sok, dodać jajka, starty ser, bułkę tartą i przyprawy. Włożyć do foremki i piec około 50 minut w 190 stopniach. 
Ostrzegam, że pasztet trochę się rozłazi, a można nawet powiedzieć, że to taka paciaja, jednak smakuje naprawdę dobrze. Jest to już kolejna alternatywa dla cukinii po zawijasach i faszerowaniu

środa, 3 sierpnia 2011

Tort warzywny - wersja letnia


Jak patrzę na te zdjęcia to trudno mi uwierzyć, że nie ingerowałam w kolory zdjęć. Przez takie właśnie barwy uwielbiam lato. :)
Wersja letnia tortu warzywnego, na dodatek wegańska. Nalesniki robione na naturalnym mleku sojowym. Do farszów nie dodano nic pochodzenia zwierzęcego. 

Farsz I (na samym dole):
2 pomidory
1/2 cebuli
bazylia, odrobina chilli, sos sojowy
Wszystko razem podsmażyć.

Farsz II (środkowy):
5 młodych marchewek
natka pietruszki
sos sojowy
Ugotować marchewki, ostudzić, połączyć z pokrojoną natką pietruszki i sosem sojowym.

Farsz III:
10 strąków zielonej fasolki szparagowej
1/2 cebuli
sos sojowy, pieprz
Podsmażyć cebulę, fasolkę, dodać na sam koniec pieprz i sos sojowy. Fasolka powinna być chrupiąca.

Naleśniki przełożyć farszami i wcinać. :)


Dzisiaj byłam świadkiem jak przed sklepem, jakiś gamoń wyrzucił z popielniczki samochodowej pety. Zwracam kulturalnie takiemu uwagę, że tak sie nie robi, a ten mi na to, żebym "spadała (użył bardziej dresowego słowa), bo w takiej pipidówie to on będzie robił, co będzie chciał. Zresztą tu nie robi jeden pet różnicy". Mysłałam, że trafi mnie jasny grzmot. Odpowiedziałam tylko panu, że przykro mi, że matka go nie wychowała, ale jak nie wie, to go informuję, że pety wrzuca się do kosza na śmieci. Usłyszałam za sobą kilka epitetów, a i tak musiałam potem po gamoniu sprzątać. Czasami nie znoszę ludzi...

wtorek, 2 sierpnia 2011

Papierówkowa tarta, kalafior panierowany i sos czosnkowy


Tarta została zrobiona wczoraj późnym wieczorem, więc nie chciało mi się robić zdjęcia i wstawiać. Dzisiaj nadrabiam. Sposób przygotowania ciasta podałam już kiedyś tutaj.  Tym razem wcześniej nie podpiekałam, a wrzuciłam mus na surowe ciasto. Sezon papierówkowy, więc bez ciasta się nie obyło.

Mus jabłkowy:
obrane i pokrojone papierówki
cukier puder
cynamon
cukier waniliowy
4 łyżki wody
Jabłka wrzucić do garnka, dodać wodę, cynamon i cukier puder. Gotować około 15 minut.
Mus włożyć na ciasto i przykryć plastrami jabłek. Piec ciasto około 35 minut w 180 stopniach Celsjusza.


Dzisiaj po 10 godzinach w sklepie i po zjedzeniu w ciągu tego czasu tylko 3 kanapek, jogurtu i 2 nektarynek oraz wypiciu 3 kaw. Postanowiłam zjeść porządną, tłustą, obfitą kolację. Kalafior w panierce z sosem czosnkowym spowodował, że stracone kalorie przybyły ze zdwojoną siłą. Efekt zbędnego gromadzenia kalorii murowany...

Nie będę podawać przepisu na kalafior w panierce, ponieważ szkoda czasu na rozpisywanie się o czymś, co każdy potrafi zrobić. Jednak przepis na sos czosnkowy podam, ponieważ jest świetny.

Sos czosnkowy:
3 łyżki jogurtu greckiego
2 łyżki majonezu
bazylia, pieprz
3 ząbki czosnku
Czosnek obrać i drobno pokroić. Wymieszać majonez z jogurtem, dodać przyprawy i wstawić na 15 minut do lodówki.

Rzadko zdarza mi się jadać tak obfite kolacje, ponieważ wiem, że to szalenie nie zdrowe. Jednak dzisiaj zrobiłam wyjątek, ponieważ po takim dniu mój organizm domagał się ogromnej dawki kalorii. Teraz mimo, że jeszcze nie ma 21, idę spać. Zmęczona jestem niemiłosiernie. Dobranoc! :)

niedziela, 31 lipca 2011

Cukinia faszerowana


No i prawie po lipcopadzie...może w końcu pogoda się odnajdzie, bo wydaje mi się, że wpadła w jakąś czarną dziurę. 
Dzisiaj na obiad cukinia faszerowana tofu i kaszą jęczmienna. Posypana serem i bazylią. Nie będę podawać przepisu, ponieważ wystarczy wydrążyć cukinie, wsadzić tofu i kasze jęczmienną, posypać serem, bazylią . Potem na kilka minut do piekarnika i można jeść. 

P. S. Na Powiślu właśnie zaczyna świecić słońce. :)

sobota, 30 lipca 2011

Sałatka końca lipca


Napisałam tytuł tego posta i się zastanawiam czy on aby na pewno jest po polsku. :)  No, ale nieważne. Sobota to kolejny pracowity dzień, jednak tym razem nie musiałam się martwić o obiad, ponieważ mama zrobiła placki ziemniaczane. Takich jak ona robi, nikt inny nie potrafi. :) Tak, więc dzisiaj nie poszalałam w kuchni. Jedynie zrobiłam sałatkę, która kojarzy mi się właśnie z końcem lipca. Dlaczego? Nie mam pojęcia. 

Sałatka:
1 ogórek małosolny
1 papryka czerwona
1 pomidor
2 marynowane patisony
2 łyżki musztardy
sok z cytryny
olej
sól, pieprz
Wszystkie warzywa pokroić, polać sosem musztardowym, który wyjdzie po zmieszaniu musztardy, soku z cytryny i oleju. Przyprawić i wcinać. 

Niżej przedstawiam zdjęcie marynowanych patisonów. Powstało już około 20 takich słoików. Zapasy na zimę powstają w tempie błyskawicznym. 


Chciałabym podzielić się pewnym spostrzeżeniem i zapytać czy wszyscy rodzice robią tak samo. Do rzeczy, więc...moi rodzice odkąd pamiętam przywożą jak tylko są razem na zakupach plastikowe miski. Mamy ich już masę, a oni ciągle dokupują. Żeby one chociaż były ładne, ale gdzie tam...brzydactwa niemożebne. Jestem bardzo ciekawa czy tylko moi tak mają, czy wasi rodzice także mają jakieś dziwne hobby. (?) Zapomniałam dodać, że oni część zamierzają mi podarować, gdy się już wyprowadzę...no chyba zaraz padnę ze szczęścia. ;)  Tak, w ogóle to aż się boję ile oni jeszcze przez dwa lata mogą ich nazbierać. 

Kolejna rzecz to czy jak chodziliście do szkoły podstawowej to też w piątki nie ubieraliście się na czerwono, bo czerwony w piątek to była oznaka głupoty?! Moja współlokatorka też tak miała. Albo do mnie przychodzi św. Mikołaj, do mojej współlokatorki mieszkającej 10 km dalej już Gwiazdor. Ja mówię na kogoś lump (nie jest to przezwisko negatywne), a w Toruniu by się już na to obrazili.
W ogóle dzisiaj doszłam do wniosku, że niby mieszkamy w tym samym kraju, a zachowania mamy chwilami zupełnie inne. Uwielbiam taką różnorodność, jest super. :)

czwartek, 28 lipca 2011

El paté vegetariano de champiñónes


Wegetariański pasztet z pieczarek. Zawartość tego smarowidła to także kasza kuskus, dodana żeby zwiększyć objętość pasztetu...zbyt mała ilość pieczarek, więc trzeba było kombinować. W przepisie nie będę podawać proporcji, ponieważ kompletnie ich nie pamiętam i  fajnie samemu poeksperymentować z nimi. 

Pasztet:
pieczarki
kasza kuskus
jajko
ser żółty
przyprawy (bazylia, kminek, sól, pieprz)
Pieczarki obrać i zetrzeć na tarce. Kaszę kuskus ugotować i wystudzić. Połączyć pieczarki z kaszą. Dodać starty ser i jajko wraz z przyprawami. Włożyć do foremki nasmarowanej olejem i bułką tarta. Piec do chwili, aż wierzch pasztetu będzie zarumieniony.  


Dzisiaj cały dzień chodziła mi po głowie ta oto piosenka, czyli Chambao i "Caprichose de colores". Dzień od razu staje się przyjemniejszy i brak słońca jest mniej uciążliwy. Powinnam się urodzić w kraju, w którym słońce nie bywa, ale jest. 

środa, 27 lipca 2011

Spaghetti a la Klaudia


Dzisiaj przedstawiam moją własną, ulubioną wersję spaghetti. Wiem, że jest wiele sposobów na zrobienie spaghetti i można zrobić je z wielu składników. Sama jadłam kiedyś Spaghetti Carbonara i Bolognese. Jednak jako, że jestem wege muszę kombinować czym by tu zamienić składniki nieodpowiednie dla mnie, dlatego w mojej wersji zamiast mięsa mielonego jest patison. Tak, w ogóle to patison obrodził w tym roku niemożebnie. :) Jest go więcej niż kabaczka i cukinii, ale mniejsza o to. 

Spaghetti a la Klaudia:
1 patison
5 pieczarek
1 duża cebula
3 pomidory
2 ząbki czosnku
2 łyżki koncentratu pomidorowego 
bazylia, oregano, pieprz, sos sojowy, sól
makaron spaghetti (fajnie jak jest pełnoziarnisty, u mnie niestety go zabrakło)

Pokroić i podsmażyć cebulę i czosnek, następnie dodać pokrojonego patisona. Po kilku minutach dodać pokrojone pieczarki. Jak już wszystko będzie miękkie to należy dodać pokrojone pomidory bez skórki i koncentrat pomidorowy. Przyprawić według uznania. W między czasie ugotować makaron. Można całość podać ozdobione natką pietruszki, posypane serem i wcinać. Ja z braku czasu podarowałam sobie przystrojenie. 

Przez kilka dni nie byłam obecna na blogu, ponieważ miałam gości. Chociaż mogłabym się pokusić o nazwanie je domownikami, ponieważ z jedną z nich mieszkam na stancji, a z drugą studiuje, ale jest także częstym gościem w toruńskim mieszkaniu. 
Brak czasu spowodował, że nie jadłam nic godnego pokazania. Może nadałyby się kotlety z kabaczka a la mielone, ale już je kiedyś pokazywałam. Teraz znowu wracam do mojego stałego trybu życia...jedzenie, sklep, czytanie, jedzenie, sklep, jedzenie, spanie. La vida dulce...

środa, 20 lipca 2011

Potrawka z patisona


Potrawka z patisona, ale takiego przez jedno t. :) W końcu się skończyła burza, która trwała od 19...gra w państwa-miasta z własnym ojcem, który nie znosi przegrywać oraz z podpowiadającą mamą...bezcenna.
Potrawka była szybkim sposobem na obiad...wrzuciłam co było pod ręką i coś tam wyszło, a nawet mogłabym powiedzieć, że wyszło pysznie.

Potrawka z patisona:
1 patison
0,5 kostki tofu (zamarynowane - sos sojowy + przyprawy)
1 czerwona cebula
natka pietruszki
przyprawy (bazylia, oregano, pieprz)
Obrać i pokroić patisona, to samo zrobić z cebulą. Wrzucić na patelnię z olejem cebulę i patisona, przykryć pokrywką na 5 minut. Potem dodać tofu i dalej smażyć. Na koniec dodać pokrojoną natkę pietruszki. 
I potrawka z patisona przez jedno t gotowa. Podałam jak widać na załączonym obrazku z kaszą kuskus.

Czy tylko mi się wydaje, że ostatnio nadużywam tofu? :)

wtorek, 19 lipca 2011

Tortilla española


Po czterech dniach nieobecności wracam. Jednak niech nikt nie myśli, że nic nie jadłam, wręcz przeciwnie. Tyle, że była to głównie gotowana fasolka szparagowa, więc nie było o czym pisać. Dzisiaj jednak w końcu miałam trochę czasu, żeby zrobić coś bardziej fantazyjnego...tortilla w wersji hiszpańskiej, czyli według mnie omlet z ziemniakami. Mam nadzieję, że nikt mnie za te ostatnie zdanie nie skrytykuje, ale wszystkie przepisy jakie przeglądałam, że zrobić tortille przypominały mi omlet. 


Tortilla española
Składniki:
3 jajka
2 ugotowane ziemniaki
pół kostki tofu
natka pietruszki i koper
odrobina mleka
przyprawy
Jajka roztrzepać w misce, dodać przyprawy. Podsmażyć ziemniaki, gdy będą już zarumienione dodać część masy jajecznej. Po chwili dodać tofu wcześniej zamarynowane (sos sojowy, przyprawy) i następną część masy. Potem pokrojoną natkę pietruszki i koper, a na to resztę płynnej masy. Smażyć pod przykrywką, żeby jajka mogły się zciąć.

P. S. Wkurza mnie niemiłosiernie pogoda...

piątek, 15 lipca 2011

Zawijasy z cukinii

Jeszcze 4 godziny temu narzekałam na aparat, jednak to był tylko chwilowy protest...pan Aparat działa i tylko się zastanawiam skąd ten bunt w stosunku do mojej osoby. ;)



Zawijasy z cukinii:
1 młoda, nieprzerośnięta cukinia
sok z połówki cytryny
natka pietruszki
cebula
olej
chleb
Myjemy cukinię i obieramy ją cienko razem ze skórką. Zawijamy płatki cukinii. Solimy, pieprzymy, polewamy sokiem z cytryny i olejem. Następnie posypujemy natką pietruszki i cebulą. Podajemy z tostami. Smacznego!
Podobny przepis widziałam kiedyś w jakimś filmie, ale kompletnie nie pamiętamy w jakim i jak dawno to było. :)

drukuj