Moje pierwsze w życiu samosy! :) Zdjęcie kiepskiej jakości, bo robione aparatem w telefonie!
Zrobiłam ich masę i nie wiem kto je będzie jadł, bo ja już po 5 mam dość! :) Przepis jest z zwegowani.pl, więc nie będę go tu przywoływać! :)
Moje pierwsze w życiu samosy! :) Zdjęcie kiepskiej jakości, bo robione aparatem w telefonie!
Zrobiłam ich masę i nie wiem kto je będzie jadł, bo ja już po 5 mam dość! :) Przepis jest z zwegowani.pl, więc nie będę go tu przywoływać! :)
Dzisiejszy obiad, a raczej obiado-kolacja to czysta improwizacja plus sen. Udusiłam wszystkie warzywa jakie znajdowały się w lodówce na oleju, czyli kawałek cukinii, całą paprykę, puszkę sałatki meksykańskiej oraz kolorową cebulę. Dodałam sól, pieprz, bazylię, oregano, sos sojowy i kurkumę. Potem ugotowałam kaszę gryczaną, którą zajadałam się w dzisiejszym śnie. Wszystko razem zmieszałam i tyle.Do tego jako surówka buraczki.
Musiało wyglądać i pachnieć naprawdę dobrze, bo moja mama postanowiła się wprosić na obiad. :)
Hmn...długo mnie już tu nie było, co wcale nie oznacza, że nie gotowałam. Po prostu brak aparatu, brak czasu i wiele innych głupot... Obiecuję nadrobic zaległości.
Na pierwszy ogień idzie mój obiad sprzed miesiąca:)...tak wiem, wiem...trochę dawno, ale uwielbiam kotlety z cukinii. W ogóle uwielbiam cukinie. :)
Przepis jest banalny. Wystarczy zetrzeć cukinię i pozwolic jej przez chwilę postać w misce, żeby wypuściła soki. :) Następnie dodać trochę startego żółtego sera, przyprawy, jajko i formułować kotlety. Obtoczyć w bułce tartej i smażyć na gorącym oleju. Smacznego. :)
Ja zrobię sobie takie w najbliższą sobotę, ponieważ przechowuję na zimę jeszcze kilka sztuk cukinii. :)
W ostatnią niedzielę przygotowałam sobie na obiad spaghetti z cukinii. Makaron nie był razowy, ponieważ takiego w danej chwili nie znalazłam w szafce. Cukinia świeża, kupiona na rynku, więc postanowiłam nie obierać jej. Do podsmażonej cukinii dodałam szczypior, natkę pietruszki i koper oraz przyprawiłam. Łatwe do zrobienia danie, a smakowało naprawdę dobrze.
Zaprezentuję również swój wczorajszy obiad...czyli sos pomidorowy z kaszą kuskus i sałatką z białej kapusty. :) Do sosu pomidorowego użyłam jednej parówki sojowej, żebym za godzinę znowu nie musiała czegoś jeść! :)
A dzisiaj na obiad będzie znowu cukinia, ale jeszcze nie wiem w jakiej postaci. Może zrobię kotlety, a może upiekę w piekarniku? Zdjęcie wrzucę jutro.
Jako, że mam w końcu kilka dni wolnych ugotowałam sobie zupę jarzynową. Dodałam chyba trochę za dużo śmietany do zabielenia, ale co tam...i tak zjadłam! ;)
A dzisiaj mija mój pierwszy rok wegetarianizmu...obchodzę go uroczyście tzn. upiekłam ciasto z truskawkami i rabarbarem!
Przepis na ciasto:
1 szkla. cukru, 3 jajka, pól kostki wege margaryny - to wszystko razem ubić
1,5 szkl. mąki, 1 lżka proszku do pieczenia, 1 cukier waniliowy- dodać do ubitej masy i wszystko razem wymieszać
Całą masę wlać do wysmarowanej blachy i dodać truskawki i rabarbar.
Piec ok. 25 minut w temperaturze215 stopni.
Smacznego!
Już dawno nie pisałam, ale mam teraz gorący czas na studiach...sesja, przygotowanie licencjatu, obrona i wszystko co z tym związane...
Dlatego ostatnio moje jedzenie troche szwankuje i żywię się truskawkami z makaronem.
Jednak pokaże coś co zrobiłam już przeszło miesiąc temu...kotlety ryżowo-marchewkowe z zieloną soczewicą i surówką z selera.
Przepis na kotlety wzięłam z zwegowani.pl. troche się natrudziłam, żeby mi się kotlety nie rozwalały, ale było warto...gdy tylko znajdę wolną chwile zamierzam je zrobić znowu! :)
Dzisiaj pokazuje potrawę, którą zrobiłam kilka dni temu...
Smażona marchewka z cebulą i kiełbaskami sojowymi. Kiedyś napisałam na pewnym portalu, że wędlina sojowa smakuje jak papier i to prawda, tyle że jest od tego jeden wyjątek. Właśnie kiełbaski sojowe chili... :)
Potrawa jest banalna, ale smakuje nieziemsko jeśli doda się odpowiednie przyprawy. Ja dodałam bazylię, oregano, tymianek, pieprz i sól. Pewnie jeszcze lepsze byłoby z natką pietruszki, ale w tamtym momencie nie posiadałam jej w lodówce.
To mój pierwszy wpis i pierwsza próba konfrontacji z blogiem. Zamierzam zapisywać tu swoje trudy i boje z kuchnia wegetariańską. Dlaczego trudy i boje? Bo niestety, ale kucharka ze mnie żadna...przynajmniej tak było do tej pory. Teraz obiecałam sobie, że to się zmieni i będę tu pokazywała rezultaty mojej nauki czy po prostu fantazji kuchennych.
No to do dzieła!
Na pierwszy rzut idzie pieczarka...
To co widzicie na załączonym obrazku to gotowana czerwona soczewica i sałatka z selera. Całość wieńczy tytułowa pieczarka.
Pieczarki zostały podsmażone razem z cebulą, żeby po chwili zostać podlane wodą i uduszone. Po 15 minutach dodałam jogurt naturalny. Jakimś cudem nic mi sie nie scieło! :)
Wszystko dość obficie posypałam natką pietruszki.
Smacznego!