sobota, 26 marca 2011

zupa wielobranżowa

Dzisiaj na obiad (zresztą jak już od dwóch dni) zupa wielobranżowa jak to zwykła była mawiać moja babcia. :) Dlaczego wielobranżowa? Ponieważ jest w niej wszystko co ma się w nadmiarze lub po prostu w lodówce, poza tym są produkty, które pozornie do siebie nie pasują. Bo jak można jeść makaron w zupie warzywnej? :) A u mnie widać można.
W tej zupie jest wszystko co było mi potrzebne do szczęścia w jedzeniu, a przede wszystkim była w niej brukselka, chociaż może na załączonym obrazku nie widać tego zbytnio...nie będę ukrywać, że wyjadłam prawie całą brukselkę pierwszego dnia.
nie będę podawać przepisu na zupę, bo jak się gotuje zupę każdy wie.

Dzisiaj także po raz drugi upiekłam bananowca...tym razem wyszedł lepszy, ale jeszcze to nie jest to, czego oczekiwałabym. No nic, do trzech razy sztuka. Zdjęcie ciasta wrzucę jutro.

Dzisiaj była także godzina dla Ziemi i muszę stwierdzić, że czytanie książki przy malutkiej świeczce nie jest komfortowe. :) Jednak jak się zapomniało kupić świeczek, to trzeba było jakoś sobie radzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

drukuj