wtorek, 30 sierpnia 2011

Kruche rogaliki ze szpinakiem i sałatka


Wraca wena, wracają chęci do gotowania. Wszystko zaczyna się znowu układać i wielkimi krokami zbliża się 4-tygodniowa praktyka w liceum. Jestem zestresowana, ale też bardzo ciekawa jak to będzie. :) Czym mnie zaskoczą i czy zagną mnie jakimś pytaniem. Pełna ekscytacja.

Dzisiaj na obiad rogaliki z ciasta francuskiego, niestety kupionego. Farsz to szpinak pokrojony i usmażony. Zawijanie farszu...komedia...po 5 nieudanych próbach skręcania rogali (bo zawsze coś mi wystawało, wylewało, nie sklejało), udało się. 6 rogal był piekny, każdy następny jeszcze bardziej idealny. :) Rogale zjadłam z sałatką typu Wsypwszystkocomaszwlodówce. :) W mojej wersji była to kukurydza ugotowana z wczorajszej kolacji, pomidor i papryka. Polane soosem musztardowym. 


poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Smak dzieciństwa


Każdy z nas ma danie, które jednoznacznie kojarzy mu się z dzieciństwem. Ja też tak mam...mimo tego że jestem jeszcze naprawdę młoda, a może bardziej wyglądam na bardzo młodą. 
Z dzieciństwem kojarzy mi się tylko i wyłącznie chleb w jajku oraz ziemniaki gotowane przez babcię na starej westfalce w łupinkach zjadane z solą.
Od tygodnia znowu jestem w domu, za bardzo nie mam czasu ani weny na wymyślne gotowanie. Żywię się tym co głównie ugotuje moja mama np. placki ziemniaczane, pierogi itp. 
Dzisiaj byłam w Toruniu. Mimo, że pół dnia mnie nie było, to spędziłam tam tylko 2 godziny. Wróciłam tak głodna, że mogłabym zjeść konia z kopytami razy dwa. W pociągu usłyszałam rozmowę starszych pań :) właśnie o chlebie w jajku...od razu przypomniała mi się babcia i tym sposobem wiedziałam co zjem jak tylko wrócę. Polecam czasami takie powroty jedzeniowe, przywołują najlepsze wspomnienia. 

P. S. Zastanawiające jest to, że starsze osoby mogą rozmawiać o czymś takim, co nie? :)

środa, 24 sierpnia 2011

Saaaaj-gonki


Sajgonki. Gdy tylko słyszę nazwę tej potrawy od razu widzę przed oczyma skecz kabaretu Ani Mru Mru "W chińskiej restauracji". :) W zeszłe wakacje jadłam po raz pierwszy sajgonki, dzisiaj postanowiłam powtórzyć tę przyjemność.

W poniedziałek wróciłam do domu, tydzień minął jak mrugnięcie powieką...szkoda. Uwielbiam Opole. Odwiedziłam także Brzeg i zakochałam się w tamtejszym zamku, który wg mnie jest miniaturową repliką Wawelu.

Dzisiaj jeszcze tylko pokażę obiad z wczoraj i letni deser, czyli lód jagodowy. 

Sos pieczarkowy z ziemniakami i surówką z kapusty pekińskiej

Wegański lód jagodowy

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Inspirowane kolorami Hiszpanii


Obiad inspirowany kolorami hiszpańskiej flagi. Czerwień to papryka, żółć to kalafior zabarwiony kurkumą. Słoneczne danie na kolejne już pochmurne dni. Wymyślone w trakcie mycia naczyń ze śniadania. 

Obiad banalny w wykonaniu, wystarczy podsmażyć cebulę, dodać paprykę i kalafior. Po kilku chwilach dodać przyprawy, tzn. paprykę słodką, ostrą, chilli oraz kurkumę. Ja zjadłam z pełnoziarnistym makaronem nitki. 

Przez najbliższy tydzień będzie cicho na blogu, ponieważ jadę na wakację! :) Zasłużony urlop od pracy w sklepie. Witaj Opole, witaj Wrocławiu! :) 

sobota, 13 sierpnia 2011

Leczo


Trzeci i ostatni dzień jedzenia leczo...starczy na jakiś czas, ponieważ zdecydowanie się przejadłam. :)
Ostatnimi czasy miałam problemy z oczami i dzisiaj w końcu odwiedziłam okulistę. Oprócz recepty na okulary, które mam na zmianę nościć z soczewkami, zakazano mi pić kawy...ponieważ ta wypłukuje magnez,  a niedobór jego powoduje, że moje lewe oko zachowuje się jak wiewiórka na leśnej potańcówce...Nie mam pojęcia jak ja sobie poradzę bez kawy...zabrano mi największą przyjemność...łezka w oku się kręci.

Tak sobie myślę czy może inka smakuje podobnie jak normalna kawa, a chyba magnezu tak nie wypłukuje, prawda?  Muszę coś wymyślić, bo dzień bez smaku kawy jest wg mnie dniem straconym.

Leczo:
4 papryki
0,5 kg pieczarek
1 cukinia
5 pomidorów
3 łyżki koncentratu pomidorowego
2 cebule
olej, woda
przyprawy (papryka ostra, słodka, chilli, sól, pieprz, sos sojowy)

Cebulę i 3 papryki pokroić. Wrzucić do garnka z olejem i poddusić. Następnie dodać wodę i pieczarki. Dodać przyprawy. Po około 30 minutach dodać pozostałą pokrojoną paprykę i cukinię. Gotować kolejne 20 minut. Następnie dodać koncentrat. Gotować jeszcze kilkanaście minut. Posmakować i w razie czego jeszcze przyprawić. Smacznego! 

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Pomidorowa z gratisem


Tak, wiem, do wszystkiego dodaję cukinię, ale co mogę zrobić, skoro ją uwielbiam i na dodatek tak dużo jej jest w tym roku. Dzisiaj, więc pomidorowa z gratisem, czyli właśnie cukinią. 

Bez przepisu, ponieważ należy wziąć standardowy przepis na pomidorową i zmodyfikikować go...czyli, około 5 minut przed dodaniem koncentratu wrzucić cukinię. Gotować jeszcze około 15-20 minut, żeby cukinia się nam rozpadła, co spowoduje, że zupa będzie gęstsza. Ja gotuję w zupie również makaron, ale jest to spowodowane czystym lenistwem. :)

piątek, 5 sierpnia 2011

Obiad i pasztet z cukinii


Obżarstwo to największy grzech, ale jak patrząc na te wszystkie świeże warzywa, nie gotować, nie jeść?! Pytam się czy to jest możliwe? Nie sądzę...
Skoro już przyznałam się, że uwielbiam jeść, to w końcu napiszę, co takiego jadłam dzisiaj na obiad. Był to makaron z pełnego ziarna, z cukinią (a jakże) i pomidorami. Sałatka to kapusta pekińska (blog I can't belive it's vegan przypomniał mi, że coś takiego istnieje) z rzodkiewką i pomidorami oraz sosem sojowym i bazylią.  


Kolacja zaś to guacamole (przepis tutajkanapka z pomidorem, nektarynka oraz kanapka z pasztetem z cukinii.

Pasztet z cukinii:
2 cukinie
2 jajka
trochę żółtego sera
1 szkl. bułki tartej
natka pietruszki
przyprawy (bazylia, kminek, tymianek, oregano, ostra papryka, pieprz, sól)
Cukinie obrać, zetrzeć i wycisnąć sok, dodać jajka, starty ser, bułkę tartą i przyprawy. Włożyć do foremki i piec około 50 minut w 190 stopniach. 
Ostrzegam, że pasztet trochę się rozłazi, a można nawet powiedzieć, że to taka paciaja, jednak smakuje naprawdę dobrze. Jest to już kolejna alternatywa dla cukinii po zawijasach i faszerowaniu

środa, 3 sierpnia 2011

Tort warzywny - wersja letnia


Jak patrzę na te zdjęcia to trudno mi uwierzyć, że nie ingerowałam w kolory zdjęć. Przez takie właśnie barwy uwielbiam lato. :)
Wersja letnia tortu warzywnego, na dodatek wegańska. Nalesniki robione na naturalnym mleku sojowym. Do farszów nie dodano nic pochodzenia zwierzęcego. 

Farsz I (na samym dole):
2 pomidory
1/2 cebuli
bazylia, odrobina chilli, sos sojowy
Wszystko razem podsmażyć.

Farsz II (środkowy):
5 młodych marchewek
natka pietruszki
sos sojowy
Ugotować marchewki, ostudzić, połączyć z pokrojoną natką pietruszki i sosem sojowym.

Farsz III:
10 strąków zielonej fasolki szparagowej
1/2 cebuli
sos sojowy, pieprz
Podsmażyć cebulę, fasolkę, dodać na sam koniec pieprz i sos sojowy. Fasolka powinna być chrupiąca.

Naleśniki przełożyć farszami i wcinać. :)


Dzisiaj byłam świadkiem jak przed sklepem, jakiś gamoń wyrzucił z popielniczki samochodowej pety. Zwracam kulturalnie takiemu uwagę, że tak sie nie robi, a ten mi na to, żebym "spadała (użył bardziej dresowego słowa), bo w takiej pipidówie to on będzie robił, co będzie chciał. Zresztą tu nie robi jeden pet różnicy". Mysłałam, że trafi mnie jasny grzmot. Odpowiedziałam tylko panu, że przykro mi, że matka go nie wychowała, ale jak nie wie, to go informuję, że pety wrzuca się do kosza na śmieci. Usłyszałam za sobą kilka epitetów, a i tak musiałam potem po gamoniu sprzątać. Czasami nie znoszę ludzi...

wtorek, 2 sierpnia 2011

Papierówkowa tarta, kalafior panierowany i sos czosnkowy


Tarta została zrobiona wczoraj późnym wieczorem, więc nie chciało mi się robić zdjęcia i wstawiać. Dzisiaj nadrabiam. Sposób przygotowania ciasta podałam już kiedyś tutaj.  Tym razem wcześniej nie podpiekałam, a wrzuciłam mus na surowe ciasto. Sezon papierówkowy, więc bez ciasta się nie obyło.

Mus jabłkowy:
obrane i pokrojone papierówki
cukier puder
cynamon
cukier waniliowy
4 łyżki wody
Jabłka wrzucić do garnka, dodać wodę, cynamon i cukier puder. Gotować około 15 minut.
Mus włożyć na ciasto i przykryć plastrami jabłek. Piec ciasto około 35 minut w 180 stopniach Celsjusza.


Dzisiaj po 10 godzinach w sklepie i po zjedzeniu w ciągu tego czasu tylko 3 kanapek, jogurtu i 2 nektarynek oraz wypiciu 3 kaw. Postanowiłam zjeść porządną, tłustą, obfitą kolację. Kalafior w panierce z sosem czosnkowym spowodował, że stracone kalorie przybyły ze zdwojoną siłą. Efekt zbędnego gromadzenia kalorii murowany...

Nie będę podawać przepisu na kalafior w panierce, ponieważ szkoda czasu na rozpisywanie się o czymś, co każdy potrafi zrobić. Jednak przepis na sos czosnkowy podam, ponieważ jest świetny.

Sos czosnkowy:
3 łyżki jogurtu greckiego
2 łyżki majonezu
bazylia, pieprz
3 ząbki czosnku
Czosnek obrać i drobno pokroić. Wymieszać majonez z jogurtem, dodać przyprawy i wstawić na 15 minut do lodówki.

Rzadko zdarza mi się jadać tak obfite kolacje, ponieważ wiem, że to szalenie nie zdrowe. Jednak dzisiaj zrobiłam wyjątek, ponieważ po takim dniu mój organizm domagał się ogromnej dawki kalorii. Teraz mimo, że jeszcze nie ma 21, idę spać. Zmęczona jestem niemiłosiernie. Dobranoc! :)

drukuj