Dzisiaj na obiad pulpety z kaszy jaglanej w sosie pomidorowym inspirowany przepisem Matki Weganki.
Pulpety z kaszy jaglanej
Składniki:
1 woreczek kaszy jaglanej (100 g)
2 cebule
1 łyżeczka siemienia lnianego
1 łyżeczka pokrojonego szczypiorku
sól, pieprz, papryka słodka, ostra i wędzona
2 świeże pomidory
pęczek bazylii
1 puszka pomidorów
1 szkl. wody (250 ml)
sól, pieprz, pół łyżeczki ziół prowansalskich, pół łyżeczki tymianku
Wykonanie:
Ugotuj kaszę jaglaną. Podsmaż jedną cebulkę. Ostudzoną kaszę połącz z cebulką i szczypiorkiem. Przypraw do smaku solą, pieprzem i paprykami. Formułuj malutkie pulpety. Pomoże przy tym moczenie rąk w wodzie.
Na osobnej patelni o wysokim rancie podsmaż drugą cebulkę. Następnie dodaj pokrojone pomidory
i dopraw. Smaż około 5 minut. Potem dodaj puszkę pomidorów i wodę. Gotuj na wolnym ogniu około 15 minut. Dodaj posiekaną bazylię. Wyłącz gaz i ułóż pulpety. Gotuj jeszcze około 20 minut.
Zajadaj z makaronem spaghetti.
Potrawa przypomina trochę kolację z bajki "Zakochany kundel". ;)
Obiad rewelacyjny, świetny pomysł na poskromienie kaszy jaglanej. Zjadłam z surówką z kapusty pekińskiej i makaronem, który gotowała moja mama i jak to zwykle u niej bywa...makaron jest przegotowany. Po prostu według mnie taka papka, ale ona twierdzi, że właśnie taki jest najlepszy. No cóż gusta i guściki. :) Jutro gotuję osobno dla siebie makaron.
No i zaczął się najdłuższy weekend majowy jaki można było sobie wyobrazić. Macie jakieś plany? Ja zamierzam się dużo opalać i czytać. Poza tym dyżury w sklepie rodzinnym obowiązkowo. :)
Planuję również coś upiec, może jutro, może pojutrze. Brakuje mi słodkości.
Należałoby także podsumować moje wegańskie dwa tygodnie. Cóż zauważyłam poprawę jeśli chodzi o wygląd skóry. Wniosek jest taki, że chyba jestem uczulona na mleko krowie. Całe życie człowiek żył z przeświadczeniem, że występujące na ramionach krostki to taki defekt urody, żeby w dwa tygodnie się przekonać, że jednak nie. :) Magia. Skutek: ograniczenie do minimum nabiału, wyeliminowanie mleka w czystej postaci. Dlaczego nie całkowite przejście na weganizm? Ponieważ czuję, że moja głowa nie jest jeszcze na to gotowa. Muszę więcej wiedzieć. Tak, więc teraz nastąpi czas doszkalania się, a potem czas przejścia na weganizm. Tak postanowiłam. :)
Kolejny aspekt tych dwóch tygodni: oczyszczenie organizmu. Czułam totalną moc energii. Żadnych pustych słodyczy, jedynie suszone i świeże owoce. Polecam każdemu.
Tymczasem miłego leniuchowania i do następnego postu! :)
Fajne podejście, ja zmierzam w kierunku wegetarianizmu albo minimum mięsa w diecie i niedużo białka odkrowiego;) może też będę się lepiej czuć? na pewno się lepiej czułam jak ograniczyłam pszenne sprawy i cukier w diecie na tydzień. Podobają mi się takie obiady:) Albo takie: http://mowia-weki.blogspot.com/2012/02/ciecierzyca-w-orientalnej-oprawie.html :)
OdpowiedzUsuńMój Połówek ostatnio makaron gotuje wręcz przesadnie al dente. Dla niektórych byłby zbyt surowy, ale on taki lubi najbardziej. A że mamy lubią bardziej miękkie makarony, coś o tym wiem.
OdpowiedzUsuńCo do zmiany diety, trzymam za Ciebie kciuki. Sama od nastu lat jestem weganką i wiem, ile dobrych rzeczy niesie ze sobą taka dieta.
pozdrawiam
Skierowal mnie tu durszlak.pl ale przepisu nigdzie nie ma, a link do matkiweganki nie działa. Skoro zapisujesz się do durszlaka to może jednak podasz przepis? :/
OdpowiedzUsuńZrobione, przepis dodany! Przepraszam, ze dopiero teraz. Niestety, Matka Weganka usunęła swój blog! :\
Usuń