niedziela, 6 stycznia 2013

Sobota z...Norymbergą

Chciałabym zapoczątkować cykl sobót z jakimś miastem (póki co niemieckim), które w ostatnim czasie odwiedziłam!
Był opisany już Bamberg, ale to obecnie moje miasto, tutaj żyję jeszcze przez kilka chwil, więc nie należy go wpisywać na listę miast z tego cyklu! :)

Tak, więc na pierwszy rzut idzie Norymberga, miasto, które zaraz po Bambergu podoba mi się najbardziej! Pisze to z całą stanowczością i wiedzą, bo kilkanaście miast niemieckich już widziałam!

Co w nim jest urzekającego? Mogłabym napisać, że wszystko, ale to zbyt banalne, i ogólne, i po prostu głupie! Uwielbiam te połączenie wielkiego miasta z przepiękną starówka. Ten sposób w jaki się to przenika...unikalne!
Architektura - klasa sama w sobie. Zamek, z którego rozlega się piękna panorama miasta. Starówka, któa ma masę małych uliczek.
Oświetlenie. Wieczorem, a szczególnie w okresie Świąt Bożego Narodzenia Norymberga wygląda jak z bajki.
Operahaus...nie można nie zobaczyć chociażby jednego spektaklu. Ja byłam na balecie "Faust". Cudo!
Dla tych co interesują się historią, koniecznie musicie odwiedzić "Muzeum procesów norymberskich". Na mnie zrobiło wrażenie!

Co mi się nie podoba? To fakt, że na każdym rogu możesz kupić sobie kiełbasę, specjał Norymbergi. Wiem, wiem, przeszkadza to tylko wegetarianom i weganom, ale co ja mogę zrobić? To naprawdę denerwujące, że chcesz coś zjeść, a na starym mieście nie możesz znaleźć niczego wegetariańskiego... wróć, znajdziesz, ale (może tylko ja miałam takiego pecha) akurat tego nie ma, się skończyło! Jedyne co mieli mi do zaoferowania do kapustę kiszoną i bajdle?! Trochę skromnie, co nie?

Ale jeśli zaopatrzycie się w swoje własne kanapki albo przed wyjazdem poszukacie knajp wegetariańskich w sieci i je znajdziecie...bez cienia wątpliwości jedźcie do Norymbergi!

Dodaj jeszcze, że zdjęcia były robione w różnym czasie. :) W Norymbergi byłam już trzy razy!










sobota, 5 stycznia 2013

Tofu po kaszubsku


Wiem, wiem...trochę późno pisać o daniach, które się jadło na Święta Bożego Narodzenia. :) Ale co zrobić skoro ja ostatnio wszystko robię inaczej, wszystko z małym czasowym poślizgiem! :) Witajcie w moim świecie!

Jak widać na załączonym obrazku, miałam 10 dań, iście wegetariańskich. Czy jest jeszcze ktoś na tym świecie, który twierdzi, że wegetarianie jedzą tylko trawę? Nawet nie chcę myśleć, co muszą wysłuchiwać weganie! :D

Dzisiaj przepis na tofu po kaszubsku, bo może jednak będzie ktoś chciał sobie takie coś zjeść mimo, że Święta kilka dni temu minęły. :) Przepis przerobiłam z tradycyjnego przepisu mojej mamy, tylko zamiast tofu były w nim śledzie!

Tofu po kaszubsku:
Składniki:
1 kostka tofu wędzonego
6 śliwek suszonych
1 duża cebula
3 łyżki koncentratu pomidorowego
3 łyżki ketchupu
olej
sól, pieprz, przyprawa do ryb

Tofu pokroić i posypać przyprawą do ryb. Odstawić na 30 minut, potem smażyć. W międzyczasie pokrojoną cebulę podsmażyć na oleju. Przyprawić według smaku. Dodać do złotej cebuli ketchup i koncentrat. Smażyć około 3 minut. Gdy farsz będzie za gęsty dodać przegotowanej wody i smażyć dalej. Ciepły farsz wymieszać z tofu. Nałożyć do miski i czekać aż smak farszu połączy się ze smakiem tofu. :)

P.S. U mnie styczeń stoi pod znakiem weganizmu. :) Kolejne już moje podejście do tego stylu życia! Trzymajcie kciuki, bo jeśli będę czuła się super, to przeciągnie się ten miesiąc weganizmu na inne miesiące!

drukuj