piątek, 30 września 2011

"Życie czasami bywa znośne"


Tytuł to jedna z najlepszych wypowiedzi ubóstwianej przeze mnie poetki...to tak jakby ktos nie wiedział, w co wątpię.
Obraz za oknem świetny do przemyślenia...przedostatnia noc w domu. W niedzielę wracam do Torunia. Siedzę przy kubku zielonej herbaty z owocem pomarańczy, w głośnikach leci Warpaint i tylko żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia godzinę szybciej, bo niebo miało jeszcze więcej kolorów. :)
Co chwilę słyszę głos mamy, która zagaduje mnie o tym i o tamtym. Rozmowa, muzyka, lista rzeczy do spakowania. Zostawiam szczoteczkę do zębów i mówię do mamy, że dopóki będę miała ją tu w domu, to będę mogła wrócić...na co słyszę...spokojnie...zaraz gdzieś się ją schowa. Śmiejemy się.
Takie chwile uwielbiam, kiedy kompletnie niczym nie muszę się przejmować Cały świat obchodzi mnie tyle, ile zeszłoroczny deszcz.
Jednak jako najlepszy materiał na pracoholika muszę po chwili zastanowienia stwierdzić, że takie momenty są super, ale tylko jak nie są za często. ;)
Czasami życie naprawdę bywa znośne.

środa, 28 września 2011

Pesto z pestkami dyni


Pierwszy raz robiłam sama pesto, co jednak nie znaczy, że nigdy go nie jadłam. Moja koleżanka ze studiów lubuje się w pesto i na każdej imprezie organizowanej przez nią jest to danie. Jej wersja jest bardzo, bardzo zielona. Moja wersja zawiera pestki dyni oraz suszone pomidory i do zieloności jej daleko.

Pesto z pestkami dyni:
100 ml wody
3 łyżki oliwy
pestki dyni
suszone pomidory
tymianek
kmin rzymski
czosnek
sól
pieprz
suszona natka pietruszki (z lenistwa, bo do ogródka daleko :))

Wszystko wsypujemy do miski i traktujemy blenderem. Następnie wlewamy do rondelka i zagotowujemy.
Podajemy z makaronem. U mnie spaghetti, bo trzeba w końcu zużyć paczkę zalegającą w szafce dobre 2 miesiące. :)

poniedziałek, 26 września 2011

Babciny sposób na coś dobrego


Danie z cyklu "wspomnienie dzieciństwa". Moja babcia robiła je bardzo często, bo nie wymagało wielu nakładów. Wystarczą ziemniaki, biała kapusta, twaróg.
Moja mama twierdzi, że to danie babcia serwowała im, kiedy nie było niczego w domu innego. Babcia była rocznikiem 1912, pochodziła z zubożałej szlachty. Jej ojciec był wójtem, ale w trakcie wojny każdy jest równy, więc wtedy przeżyła wiele nieciekawych rzeczy.
Pomyśleć, że przygotowałyśmy te danie z mamą, bo chciałyśmy, a nie musiałyśmy...wiecie co, lubię czasy, w których żyję...
Dość smętów, wracam do przepisu.

Kluski ziemniaczane z białą kapustą i twarogiem:
starte ziemniaki
biała kapusta
twaróg
cebula
jajko
mąka
olej
przyprawy

Przygotujemy kluski ziemniaczane, gotujemy kapustę, rozdziabdziamy twaróg, podsmażamy cebulkę. Wszystko razem łączymy. Dajemy odpocząć kilka minut i wkładamy do naczynia żaroodpornego. Wstawiamy do kuchenki i podgrzewamy. Następnie już tylko wsuwamy. :) Dla niektórych może być to dziwne połączenie twarogu i kapusty, ale gwarantuję interesujące doznania smakowe. ;)

niedziela, 25 września 2011

Gołąbki z ziemniaczanym farszem


Polska złota jesień i w taką pogodę moja mama postanowiła zrobić gołąbki. Tak, więc skorzystałam z przygotowanych liści i zrobiłam wegetariańską wersję gołąbków.
Tak propos zastanawiał się ktoś dlaczego te danie się tak nazywa?

Gołąbki z ziemniaczanym farszem:
sparzone liście białej kapusty
starte ziemniaki
cebula
mąka
jajko
sól, pieprz, słodka papryka, bazylia

Ziemniaki, przyprawy, jajko i startą cebulę połączyć. Odsączyć i dodać mąkę, w razie gdyby dalej było za rzadkie. Farsz nakładać do liści i zwijać. Gotować w garnku. Podawać z podsmażoną cebulką lub ukwaszoną śmietaną.
Smacznego! :)

czwartek, 22 września 2011

Smażone kapelusze


Wróóóóóóóóóóóóóóóóóóciłaaaaaaaaaam! :)
Jak pisałam chwilę temu, wrzesień to dla mnie ciężki okres, bardzo pracowity, zakręcony, nieprzewidywalny. Jednak wracam już do formy, zaczynam gotowa, jeść i w ogóle jest super.

Dzisiaj smażone kapelusze, czyli pieczarki w jajku i bułce tarte. Prościzna, ale także pyszota. Danie z serii najrpsotszych i szybkich. Nie będę podawać przepisu, bo szkoda czasu. Jak widać na załączonym obrazku zjadłam z konserwową papryką, patisonem i ogórkami. :)

Wracam do filmu "Last night". Już trzeci raz go oglądam i ciągle uważam go za wspaniały. Spokojny, niby nic się nie dzieje, a przepięknie obrazuje relacje i rozumienie zdrady przez mężczyznę i kobietę.

piątek, 16 września 2011

Hoy, today, heute...

Mamy wrzesień, a ja mam praktyki w szkole i dzisiaj wyjątkowo bez przepisu. Również bez zdjęcia.
Dziwne rzeczy się dzieją...

Polubiłam swoje praktyki. Bywa zabawnie, ale także nieznośnie. Młodzież w liceum bywa bystra, ale też totalnie głupia. Mam mieszane uczucia, co do jakości mojego nauczania ich. Z jednej strony wiem, że mówię im wszystko, co powinnam, a nawet czasami więcej. Staram się opowiadać ciekawostki, żeby to wszystko było interesujące. Jednak z drugiej strony, brakuje mi czasem słów i wtedy wkrada się chaos. Marzę, żeby wrócić już do Torunia, żeby w końcu zaczęło się.

Martwi mnie moja waga, bo chyba nie jest normalne, że człowiek w przeciągu 2 tygodni chudnie 4 kg. Stres zrobił swoje, zatkał gardło i żołądek. Organizm mówi jednoznacznie nie jedzeniu, chociaż mózg podpowiada, że warto byłoby coś zjeść.

Jeszcze dwa tygodnie i mam nadzieję, że wrócę do normalności. Powróci chęć do jedzenia, a przede wszystkim do gotowania. I może wygląda na to, że nie znoszę swoich praktyk w szkole, jednak tak zdecydowanie nie jest. Ja po prostu chcę być tam świetna, a nie zawsze tak jest.

drukuj