niedziela, 31 lipca 2011

Cukinia faszerowana


No i prawie po lipcopadzie...może w końcu pogoda się odnajdzie, bo wydaje mi się, że wpadła w jakąś czarną dziurę. 
Dzisiaj na obiad cukinia faszerowana tofu i kaszą jęczmienna. Posypana serem i bazylią. Nie będę podawać przepisu, ponieważ wystarczy wydrążyć cukinie, wsadzić tofu i kasze jęczmienną, posypać serem, bazylią . Potem na kilka minut do piekarnika i można jeść. 

P. S. Na Powiślu właśnie zaczyna świecić słońce. :)

sobota, 30 lipca 2011

Sałatka końca lipca


Napisałam tytuł tego posta i się zastanawiam czy on aby na pewno jest po polsku. :)  No, ale nieważne. Sobota to kolejny pracowity dzień, jednak tym razem nie musiałam się martwić o obiad, ponieważ mama zrobiła placki ziemniaczane. Takich jak ona robi, nikt inny nie potrafi. :) Tak, więc dzisiaj nie poszalałam w kuchni. Jedynie zrobiłam sałatkę, która kojarzy mi się właśnie z końcem lipca. Dlaczego? Nie mam pojęcia. 

Sałatka:
1 ogórek małosolny
1 papryka czerwona
1 pomidor
2 marynowane patisony
2 łyżki musztardy
sok z cytryny
olej
sól, pieprz
Wszystkie warzywa pokroić, polać sosem musztardowym, który wyjdzie po zmieszaniu musztardy, soku z cytryny i oleju. Przyprawić i wcinać. 

Niżej przedstawiam zdjęcie marynowanych patisonów. Powstało już około 20 takich słoików. Zapasy na zimę powstają w tempie błyskawicznym. 


Chciałabym podzielić się pewnym spostrzeżeniem i zapytać czy wszyscy rodzice robią tak samo. Do rzeczy, więc...moi rodzice odkąd pamiętam przywożą jak tylko są razem na zakupach plastikowe miski. Mamy ich już masę, a oni ciągle dokupują. Żeby one chociaż były ładne, ale gdzie tam...brzydactwa niemożebne. Jestem bardzo ciekawa czy tylko moi tak mają, czy wasi rodzice także mają jakieś dziwne hobby. (?) Zapomniałam dodać, że oni część zamierzają mi podarować, gdy się już wyprowadzę...no chyba zaraz padnę ze szczęścia. ;)  Tak, w ogóle to aż się boję ile oni jeszcze przez dwa lata mogą ich nazbierać. 

Kolejna rzecz to czy jak chodziliście do szkoły podstawowej to też w piątki nie ubieraliście się na czerwono, bo czerwony w piątek to była oznaka głupoty?! Moja współlokatorka też tak miała. Albo do mnie przychodzi św. Mikołaj, do mojej współlokatorki mieszkającej 10 km dalej już Gwiazdor. Ja mówię na kogoś lump (nie jest to przezwisko negatywne), a w Toruniu by się już na to obrazili.
W ogóle dzisiaj doszłam do wniosku, że niby mieszkamy w tym samym kraju, a zachowania mamy chwilami zupełnie inne. Uwielbiam taką różnorodność, jest super. :)

czwartek, 28 lipca 2011

El paté vegetariano de champiñónes


Wegetariański pasztet z pieczarek. Zawartość tego smarowidła to także kasza kuskus, dodana żeby zwiększyć objętość pasztetu...zbyt mała ilość pieczarek, więc trzeba było kombinować. W przepisie nie będę podawać proporcji, ponieważ kompletnie ich nie pamiętam i  fajnie samemu poeksperymentować z nimi. 

Pasztet:
pieczarki
kasza kuskus
jajko
ser żółty
przyprawy (bazylia, kminek, sól, pieprz)
Pieczarki obrać i zetrzeć na tarce. Kaszę kuskus ugotować i wystudzić. Połączyć pieczarki z kaszą. Dodać starty ser i jajko wraz z przyprawami. Włożyć do foremki nasmarowanej olejem i bułką tarta. Piec do chwili, aż wierzch pasztetu będzie zarumieniony.  


Dzisiaj cały dzień chodziła mi po głowie ta oto piosenka, czyli Chambao i "Caprichose de colores". Dzień od razu staje się przyjemniejszy i brak słońca jest mniej uciążliwy. Powinnam się urodzić w kraju, w którym słońce nie bywa, ale jest. 

środa, 27 lipca 2011

Spaghetti a la Klaudia


Dzisiaj przedstawiam moją własną, ulubioną wersję spaghetti. Wiem, że jest wiele sposobów na zrobienie spaghetti i można zrobić je z wielu składników. Sama jadłam kiedyś Spaghetti Carbonara i Bolognese. Jednak jako, że jestem wege muszę kombinować czym by tu zamienić składniki nieodpowiednie dla mnie, dlatego w mojej wersji zamiast mięsa mielonego jest patison. Tak, w ogóle to patison obrodził w tym roku niemożebnie. :) Jest go więcej niż kabaczka i cukinii, ale mniejsza o to. 

Spaghetti a la Klaudia:
1 patison
5 pieczarek
1 duża cebula
3 pomidory
2 ząbki czosnku
2 łyżki koncentratu pomidorowego 
bazylia, oregano, pieprz, sos sojowy, sól
makaron spaghetti (fajnie jak jest pełnoziarnisty, u mnie niestety go zabrakło)

Pokroić i podsmażyć cebulę i czosnek, następnie dodać pokrojonego patisona. Po kilku minutach dodać pokrojone pieczarki. Jak już wszystko będzie miękkie to należy dodać pokrojone pomidory bez skórki i koncentrat pomidorowy. Przyprawić według uznania. W między czasie ugotować makaron. Można całość podać ozdobione natką pietruszki, posypane serem i wcinać. Ja z braku czasu podarowałam sobie przystrojenie. 

Przez kilka dni nie byłam obecna na blogu, ponieważ miałam gości. Chociaż mogłabym się pokusić o nazwanie je domownikami, ponieważ z jedną z nich mieszkam na stancji, a z drugą studiuje, ale jest także częstym gościem w toruńskim mieszkaniu. 
Brak czasu spowodował, że nie jadłam nic godnego pokazania. Może nadałyby się kotlety z kabaczka a la mielone, ale już je kiedyś pokazywałam. Teraz znowu wracam do mojego stałego trybu życia...jedzenie, sklep, czytanie, jedzenie, sklep, jedzenie, spanie. La vida dulce...

środa, 20 lipca 2011

Potrawka z patisona


Potrawka z patisona, ale takiego przez jedno t. :) W końcu się skończyła burza, która trwała od 19...gra w państwa-miasta z własnym ojcem, który nie znosi przegrywać oraz z podpowiadającą mamą...bezcenna.
Potrawka była szybkim sposobem na obiad...wrzuciłam co było pod ręką i coś tam wyszło, a nawet mogłabym powiedzieć, że wyszło pysznie.

Potrawka z patisona:
1 patison
0,5 kostki tofu (zamarynowane - sos sojowy + przyprawy)
1 czerwona cebula
natka pietruszki
przyprawy (bazylia, oregano, pieprz)
Obrać i pokroić patisona, to samo zrobić z cebulą. Wrzucić na patelnię z olejem cebulę i patisona, przykryć pokrywką na 5 minut. Potem dodać tofu i dalej smażyć. Na koniec dodać pokrojoną natkę pietruszki. 
I potrawka z patisona przez jedno t gotowa. Podałam jak widać na załączonym obrazku z kaszą kuskus.

Czy tylko mi się wydaje, że ostatnio nadużywam tofu? :)

wtorek, 19 lipca 2011

Tortilla española


Po czterech dniach nieobecności wracam. Jednak niech nikt nie myśli, że nic nie jadłam, wręcz przeciwnie. Tyle, że była to głównie gotowana fasolka szparagowa, więc nie było o czym pisać. Dzisiaj jednak w końcu miałam trochę czasu, żeby zrobić coś bardziej fantazyjnego...tortilla w wersji hiszpańskiej, czyli według mnie omlet z ziemniakami. Mam nadzieję, że nikt mnie za te ostatnie zdanie nie skrytykuje, ale wszystkie przepisy jakie przeglądałam, że zrobić tortille przypominały mi omlet. 


Tortilla española
Składniki:
3 jajka
2 ugotowane ziemniaki
pół kostki tofu
natka pietruszki i koper
odrobina mleka
przyprawy
Jajka roztrzepać w misce, dodać przyprawy. Podsmażyć ziemniaki, gdy będą już zarumienione dodać część masy jajecznej. Po chwili dodać tofu wcześniej zamarynowane (sos sojowy, przyprawy) i następną część masy. Potem pokrojoną natkę pietruszki i koper, a na to resztę płynnej masy. Smażyć pod przykrywką, żeby jajka mogły się zciąć.

P. S. Wkurza mnie niemiłosiernie pogoda...

piątek, 15 lipca 2011

Zawijasy z cukinii

Jeszcze 4 godziny temu narzekałam na aparat, jednak to był tylko chwilowy protest...pan Aparat działa i tylko się zastanawiam skąd ten bunt w stosunku do mojej osoby. ;)



Zawijasy z cukinii:
1 młoda, nieprzerośnięta cukinia
sok z połówki cytryny
natka pietruszki
cebula
olej
chleb
Myjemy cukinię i obieramy ją cienko razem ze skórką. Zawijamy płatki cukinii. Solimy, pieprzymy, polewamy sokiem z cytryny i olejem. Następnie posypujemy natką pietruszki i cebulą. Podajemy z tostami. Smacznego!
Podobny przepis widziałam kiedyś w jakimś filmie, ale kompletnie nie pamiętamy w jakim i jak dawno to było. :)

Shake it! Part II


Tym razem jagodowym...zakochałam się w shake'ach. :) Świetnie gaszą pragnienie i szybko zaspokajają głód. Nie podam dzisiaj przepisu, tylko równanie jagody+mleko=shake.

O radości, iskro bogów, mój aparat mi wysiadł i nie che wejść z powrotem na dobrą drogę działania. A takie uczty mi się szykują, m. in. jutro fasolka szparagowa. Rozpoczęłam sezon cukiniowy w moim ogródku. Sałatkom, kotletom, zapiekankom nie będzie końca, a ten drań postanowił zaprotestować i przestał funkcjonować. Złośliwość rzeczy martwych. 

środa, 13 lipca 2011

Shake it!


Kolejny pracowity dzień. 2-godzinna przerwa i z powrotem do sklepu. Trzeba było na szybko coś zjeść, więc postanowiłam zrobić shake'a.

Sunny shake:
1 mango
0,5 l mleka sojowego
cukier waniliowy
Mango umyć, obrać, pokroić, zmiksować, dodać mleko i cukier waniliowy. Znowu zmiksować, radować się słońcem.

Do 20 zmiana, och jak mam ochotę napisać...ale mi się nie chce! ;)
Słońce świeci jak szalone, a człowiek musi siedzieć w pracy.

wtorek, 12 lipca 2011

Wsi moja sielska, anielska...

Tytuł dzisiejszego wpisu zapożyczyłam z komedii czechosłowackiej z 1985 roku, którą niedawno obejrzałam.
Dzisiaj bez przepisu, tylko zdjęcia pokazujące otaczający mnie świat.  

Kiedyś plaża, obecnie...hmn...sama nie wiem...plotka głosi, że ktoś tu się kąpie.  


  
Pocztówki, na które codziennie patrzę i które mogą zdecydowanie charakteryzować moje upodobania.

Tak, dzisiaj popołudniu wyglądało słońce u mnie...prawda, że cudownie?! 

 Moja kolacja. :)
  
Jutro będzie ciąg dalszy zdjęć...postanowiłam zareklamować świat dookoła mnie.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Kotlety z kaszy jaglanej i szpinaku


Na pomysł zrobienia takich kotletów wpadłam, gdy zobaczyłam, że wszystko co mogę jeść nie istnieje w lodówce. Pozostała połowa paczki szpinaku, połowa główki kapusty pekińskiej (zarezerwowana już przez mamę na sałatkę) i szklanka kaszy jaglanej oraz 1 woreczek kaszy gryczanej. Jednym zdaniem delikatna tragedia. Na szczęście mieszkam na wsi i ziemniaki oraz marchewka rosną pod nosem. Tak, więc mając zapewnione dodatki postanowiłam zrobić kotlety o wspaniałym zielonym kolorze.

Kotlety z kaszy jaglanej i szpinaku:
0,5 op. mrożonego szpinaku
0,5 szkl. kaszy jaglanej
woda
przyprawy do wyboru
Ugotować kaszę, poczekać aż wystygnie. Usmażyć szpinak, poczekać aż wystygnie. Wszystko razem wymieszać, przyprawić, obtoczyć w bułce tartej i smażyć.

Pozwolę sobie na przemyślenia dotyczące znajomości przez Polaków języków obcych, ponieważ w jakimś lokalnym tygodniku pan "dziennikarz" stwierdził, że jesteśmy najgorszym narodem w Europie, jeśli chodzi o umiejętność posługiwania się językami obcymi. Poirytowałam się niemiłosiernie, bo chyba pan nie był nigdy w Hiszpanii czy Włoszech...tam to dopiero umieją języki obce. Wkurza mnie, że Polacy nie doceniają tego co mają i non-stop narzekają jacy to Polacy (oczywiście wszyscy pozostali, nie oni sami) są beznadziejni.

Trzy tygodnie temu w sklepie pojawił się rowerzysta. Kompletnie nie mówiący po polsku, jedynie po angielsku, później okazało się też, że mówi po hiszpańsku, a to dlatego, że pochodzi z Kolumbii. Od 2 lat jeździ po Europie, właśnie wracał z Ukrainy przez Polskę do Litwy, Łotwy, Estonii, a potem do Finlandii. Stamtąd samolotem do Meksyku i znowu do domu rowerem. Rozmawiało mi się z nim świetnie, trochę po angielsku, trochę po hiszpańsku. Pan stwierdził, że uwielbia Polskę i nie mamy prawa narzekać na drogi, bo nie są najgorsze. :) To tylko jeden z przykładów, że Polacy nie doceniają tego co mają.

niedziela, 10 lipca 2011

Tofucznica


Tyle razy podchodziłam do zrobienia tofucznicy, że można by o tym epopeję narodową napisać. Aż w końcu nadeszła tak wspaniała niedziela i chęć niezmierna na fajną, oryginalną kolację. Widziałam wiele przepisów, być może ten zamieszczony tutaj jest gdzieś na jakimś blogu czy innej stronie...z góry przepraszam za pożyczenie go, ale myślę, że z tofucznića jest jak z biszkoptem, zupą pomidorową czy innym standardowym daniem...każdy ma swój własny przepis i każdy robi go inaczej.

Tofucznica:
3/4 kostki tofu
szczypior
sól, kurkuma, czerwona ostra papryka
olej
Tofu rozdrabniamy, szyczpior kroimy i podsmażamy, dodajemy tofu i przyprawy. Jemy. :)

P.S. Nie znoszę jak zmieniają się plany, a ostatnio nałogowo wszystko się mi zmienia. 

sobota, 9 lipca 2011

Pierogi z czereśniami


Kolejny już pracowity dzień i jak było miło, gdy nie musiałam kombinować co zrobić na obiad. Pierogi z czereśniami zrobione przez mamę...czysta poezja. :)

Pierogi:
0,5 kg mąki pszennej
2 jajka
1,5 szkl. ciepłej wody
sól
Wszystko zagnieść...co do proporcji to są przypuszczalne, ponieważ w trakcie robienia ciasta miałam zmianę w sklepie. 
Farsz to czereśnie...dodam, że nie wypestkowane...plucia nimi było co nie miara. Zabawa przednia, dzieciństwo wróciło. :) 
 

Naleśniki ze szpinakiem i tofu


Bardzo pracowity dzień...od 11 do 19 zmiana w sklepie. O 20 rozpoczął się mecz siatkówki. Trzeba było coś na szybko zrobić do jedzenia na obiado-kolacje. Mama kazała mi się popukać w głowę jak powiedziałam jej, że będę smażyć naleśniki, bo że niby to czasochłonne. Mi zajęło niecałe 30 minut na zrobienie pysznych naleśników na mecz. Przy małym zawale serca zjadłam, a mecz w wielkich bojach wygraliśmy 3:2. :)

Naleśniki:
4 łyżki mąki
mleko
1 jajko
trochę oleju
sól
Wszystko razem wymieszać i smażyć...może to i głupie, że podaję przepis na naleśniki, ale gwarantuję, że są ludzie, którzy nie potrafią ich zrobić. Dlaczego jestem tego taka pewna? Ponieważ jeszcze 1,5 roku temu sama nie potrafiłam. :)
P.S. Wyjdzie 5 naleśników z tej proporcji. 

Farsz ze szpinaku i tofu:
trochę mrożonego lub świeżego szpinaku
pół kostki tofu
olej 
tymianek, pieprz, bazylia, sól, papryka ostra
Szpinak podsmażyć i posolić. Tofu pokroić, posypać wszystkimi przyprawami oprócz soli. Dodać na krótki czas (dosłownie 1-2 minuty) do szpinaku. 

Jutro, a raczej już dzisiaj na obiad będą pierogi z czereśniami. Miały być też z jagodami, ale niestety za późno się zorientowałam  i sąsiadka sprzedała jagody. Tak, więc postanowiłam w następnym tygodniu wybrać się do lasu na jagodobranie i może wtedy zrobię pierogi albo shake jagodowy albo cokolwiek innego. 

czwartek, 7 lipca 2011

Ciasto brzoskwiniowe


Ciasto z brzoskwiniami jedno z najprostszych jakie można sobie wyobrazić. Przepis na ciasto zamieściłam jakiś czas temu i można go znaleźć tutaj. W zasadzie owoc można dać jakikolwiek, ja wybrałam brzoskwinie i to z puszki, ponieważ zalegały w szafce.

Na  koniec dzisiejszego wpisu chciałabym podzielić się wyhodowanym storczykiem, a w zasadzie odratowanym. :) Masa odżywek i jedno przesadzanie pomogło. Wiem, można powiedzieć po co, ponieważ taki kwiatek można kupić za niewielkie pieniądze. Jednak stwierdziłam, że prezentu nie można tak łatwo wyrzucić i zastąpić nowym kwiatem. Udało się. 

wtorek, 5 lipca 2011

Paella



Moja wariacja jeśli chodzi o paellę. Oczywiście w wersji wegetariańskiej. Uwielbiam Hiszpanię i zakupiłam książke kucharską, z której zamierzam korzystac. Jednak umieszczono tam przepis na kilka rodzajów paelli, ale wszystkie z chorizo lub innym mięsem. Tak, więc musiałam eksperymentować.

Paella:
Składniki:
200 g ryżu
450 g warzyw
1 puszka pomidorów
2 szkl. wody
olej/oliwa
pieprz, sól
szafran, tymianek
2 małe cebule
2 ząbki czosnku
Przygotowanie
Cebulę i czosnek pokroić i podsmażyć na oleju/oliwie. Następnie dodać warzywa i dusić pod przykryciem około 5 minut. Następnie dodać puszkę pomidorów i przyprawy (oprócz tymianku). Pogotować chwilę. Dodać ryż i wodę, a także tymianek. Gotować do chwili wchłonięcia wody przez ryż.
Smacznego!

poniedziałek, 4 lipca 2011

Sojówki w cieście francuskim


Sojówki, czyli parówki sojowe. Ciasto francuskie kupiłam, ale oczywiście sprawdziłam skład, co by się nie zaskoczyć niemile. Zwinęłam sojówki, włożyłam do piekarnika. Po około 20 minutach wyjęłam, dodałam szczypior co widac na załączonym obrazku i tadam.

Jeszcze raz napiszę, że najprostsze potrawy w wykonaniu są najlepsze. :)
Może tylko następnym razem pokuszę się o samodzielne zrobienie ciasta francuskiego.

sobota, 2 lipca 2011

Tofu frito


Tofu smażone. Ostatnio zakupiłam tofu naturalne z myślą o spróbowaniu tofucznicy. Widziałam wiele przepisów na nią różnych blogach i pomyślałam, że fajnie byłoby spróbować. Jednak przepis będzie musiał poczekać, ponieważ nie mając pomysłu dzisiaj na obiad, postanowiłam usmażyć tofu. Pokroiłam je, obtoczyłam w przyprawach (papryka ostra, bazylia, natka pietruszki, sól, pieprz, oregano) i podsmażyłam. Do tego ziemniaki, kapusta pekińska polana sosem sojowym i obiad w 5 minut gotowy.

Ciągle dochodzę do siebie po koncercie czwartkowym HOF. Teraz non stop słucham Fat Freddy's Drop. Musze napisać, że zrobili na mnie większe wrażenie niż Coldplay. :)


Pan puzonista, którego niestety na teledysku nie widać zrobił furorę.

Jednak wracam już do żywych i zamierzam jutro zrobić coś fajnego z pieczarek...co to się zobaczy. :)

drukuj